Dla miłośników herbaty i dobrej literatury nie ma chyba lepszej rozrywki niż kilka rozdziałów ulubionej książki przeczytanych w towarzystwie filiżanki dobrej herbaty. Dziś zastanowimy się jaki napar najlepiej smakuje wraz z ulubioną lekturą.
Zacznijmy jednak od przygotowania odpowiedniego środowiska. Potrzebne nam będą następujące rekwizyty: fotel, drugi fotel, malutki stolik, książka, filiżanka lub kubek, czajniczek oraz zawarty w nim napar (do rodzaju za chwilę dojdziemy). Fotele ustawiamy naprzeciw siebie – w jednym siadamy, na drugim zaś układamy wygodnie nogi. Stoliczek umiejscawiamy niedaleko po prawej lub lewej stronie, tak, by bez nadmiernego wysiłku móc odłożyć na niego filiżankę lub książkę.
Dobieramy odpowiednie oświetlenie i kończymy pierwszy etap przygotowań.
Teraz zastanówmy się nad ewentualnymi przekąskami? Może warto obok filiżanki postawić miseczkę z orzeszkami, suszonymi owocami albo ciasteczkami?
Zanim zasiądziemy w fotelu zaparzmy herbatę w czajniczku. Znacznie zmniejszamy w ten sposób niebezpieczeństwo zbraknięcia herbaty w czasie lektury (a przecież nic bardziej nie irytuje niż konieczność oderwania się od książki by zaparzać wodę na kolejną porcję). Przygotujmy więc imbryk, postawmy na stoliczku i usadawiając się wygodnie napełnijmy pierwszą filiżankę.
Napełnijmy… tylko, czym? Cóż, niektórzy twierdzą, że każdą nową książkę rozpoczynać się powinno z nowym rodzajem herbaty. W ten sposób wzmagamy doznania, pobudzamy wyobraźnie i oddziałujemy na więcej zmysłów, niźli podczas lektury pozbawionej towarzystwa herbacianego naparu. Coś w tym jest. Aromat herbaty, oraz jej smak nadają zawartej w książce historii nowego charakteru. Jeśli nie wierzysz, spróbuj sam! Przy wyborze herbaty kierować się należy w zasadzie jedną jedyną zasadą – odmiana suszu nie powinna być ani zbyt łagodna, ani zbyt aromatyczna. Pierwszy rodzaj zwyczajnie nie spełni swojej roli, drugi zaś może odciągnąć naszą uwagę od książki. Możemy więc spróbować zielonej Senczy (samej lub z dodatkami), łagodnie zaparzonych odmian cejlońskich, albo zielonych Yunnanów.
Niektórzy gotowi są twierdzić, ze picie herbaty utrudnia odbiór książki, niepotrzebnie rozprasza i przeszkadza. Pozwolę sobie się z tym nie zgodzić. Kilkusekundowa przerwa na łyk herbaty daje czas na przemyślenie, a nawet przeżycie przeczytanych przed chwilą wersów, na powtórzenie w pamięci wypowiedzi bohatera. Zgodzicie się ze mną? A może sami macie jakieś sprawdzone metody na przyjemną herbatkę literacką?